czwartek, 25 czerwca 2015

Rozdział 14 ~ Kapitan.

- Oczywiście.- odparłam i zaczęliśmy tańczyć z uśmiechami na ustach patrząc sobie głęboko w oczy. Już mieliśmy się pocałować gdy nagle...

Violetta:
Gdy nagle usłyszałam hałas i zobaczyliśmy mężczyznę na koniu który pędził do okoła nas.
Drugi zaś mężczyzna jechał w moją stronę. Złapał mnie i wciągnął na konia. Pogalopowaliśmy w stronę lasu i usłyszałam tylko krzyk Leona : Violetta!!
Mężczyzna trzymał lejce jedną ręką, a mnie leżącą na brzuchu na jego kolanach drugą.

Gdy byliśmy w lesie mężczyzna się zatrzymał i pomógł mi zejść.
- Dobra robota chłopcy - powiedziałam z uśmiechem - Gdzie Demon?
- Przy tamtej polance - Powiedział Anatol - Kapitanie strój czeka na Panią w Zamku Muszkieterów.
- Dziękuję. Anatol, Zamir.- Skinęli głowami - Jesteście wolni.
- Nie zostawimy Kapitana bez eskorty - powiedział Zamir.
- Dobrze więc poczekajcie pójdę po Demona.
- Tak jest. - powiedzieli wraz a ja poszłam po mojego konia fryzyjskiego. Wskoczyłam na niego i we trójkę pogalopowaliśmy do zamku. 

Zamek był raczej ogromną surową fortecą w której mieszkają, żyją, ćwiczą i umierają muszkieterowie pod wodzą kapitana czyli mnie. Demon został z Kornelem a ja poszłam do mojej komnaty.

Leon :
- Poruczniku to jest rozkaz! Macie znaleźć Arcyksiężną Castillo i nie chce słyszeć słowa sprzeciwu. Czy to jest jasne?! I chcę się widzieć z Kapitanem.
- Tak Panie - odpowiedział Jaromir i odmaszerował.
Ja zaraz zwariuje !  Gdzie ona jest ? Porwali ją i to na 60 dni przed naszym ślubem. Ja tego nie wytrzymam!!

Violetta:
Tak jak powiedział mi Anatol w mojej komnacie znalazłam mój strój.
Był prześliczny.  Znalazłam również szpadę w pokrowcu z paskiem i dwa pistolety w skórzanych pokrowcach jeden na udo a drugi na pas.
znalazłam również czarną maskę Wenecką abym nie została rozpoznana.
Mam nadzieję że to się uda. Wiem że namieszałam z tym przyjmowaniem tytułu i ślubem ale Leonowi będzie lepiej z kimś innym i ja to wiem.
Otworzyłam szafę z amunicją i znalazłam łuk i strzały oraz kilka szpad, pistoletów i kul do nich.
- Kapitanie! - Do mojej komnaty wpadł porucznik. Nie zobaczył mojej twarzy bo stałam odwrócona tyłem.
- Wyjdź, i zapukaj a jak cię poproszę to wejdziesz.
Mężczyzna wyszedł bez słowa a ja założyłam maskę.
Usłyszałam pukanie więc powiedziałam aby wszedł.

Dowiedziałam się że muszę odwiedzić Leona bo tego żąda. Kazałam przyprowadzić Demona i wzięłam dwa oddziały muszkieterów do pałacu.

Weszłam razem z dwoma kapitanami do sali tronowej w której byli:
- Leon,
- Federico,
- Ludmiła,
- Francesca,
- Diego,
- Ian,
- moi rodzice,
- Państwo Verdas,
Jak mnie stąd zabierano to był tylko Leon z bratem i rodzicami oraz Lu i Fran. Dziwne.
- Panie - powiedziałam podchodząc i kłaniając się.
- Kapi - Leon przerwał w pół słowa gdy podniósł na mnie wzrok - Kobieta?! - wrzasnął zdziwiony - Co to ma być?
- Panie to ja pełnię rolę kapitana tych muszkieterów. Jestem America wasza wysokość.
- No po prostu cudownie!! - krzyknął - Masz znaleźć moją narzeczoną za wszelką cenę, czy to jest jasne?
- tak panie - powiedziałam, ukłoniłam się i wyszłam.
Ten pomysł chyba nie był zbyt dobry...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oto dawno wyczekiwana 14.
mam nadzieję że się podoba i skomentujecie.
wasze komentarze to moja motywacja.
pozdrawiam V.V.G.

6 komentarzy:

  1. Wow, całkiem inne opowiadanie. Super pomysł! Na pewno wrócę po więcej! Zapraszam Cię do mnie http://jorgemyuniverse.blogspot.com/. Piszę opowiadanie o Jorge :) buziaki! xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, no nie mogę napisać odpowiedzi na dwa "Mojeee"... Sory, że napisałam dwa razy, ale nie skumałam -.- W każdym ramię rozdział cudnyy♥ Trochę nie kumałam na początku o co kaman, ale z czasem się skapnęłam ;) Viola jako muszkieter? Fiu fiu! Ale on jej nie rozpoznał? To tylko MASKA... W sumie... To jak w Violettcie: zakładasz perukę i okulary i nikt nie kuma,że to ty 0.0
    Zizi♥

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy