Rozdział dekowany wszystkim komentatorom!
W poprzednim rozdziale:
- Tak jest 22:46 a coś się stało??
- Nic się nie stało po prostu muszę już iść do siebie bo jest późno. Dobranoc Księżniczko.
- Dobranoc Arcyksiążę- na pożegnanie pocałował mnie w policzek.
Leon:
Zszedłem do kuchni w zamku Castillo i zawołałem kucharza, któremu kazałem przygotować śniadanie dla Violetty. Gdy on je przygotowywał ja zawołałem cztery służące. Ana niosła tacę ze śniadaniem, Eliza niosła prezent dla niej a Rosa i Valenta otwierały drzwi.
Stanąłem przed jej sypialnię i zapukałem po chwili usłyszałem ciche proszę wiec dziewczęta otworzyły drzwi.
Violetta:
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Podniosłam się na łokciach i usiadłam na łóżku.
- Proszę!- zawołałam patrząc razem z Sisi na drzwi. Drzwi się otworzyły a za nimi stał Leon i cztery służące. - Witaj - zwróciłam się do Leona.
- Dzień dobry, jak się spało??- zapytał z uśmiechem. Ana postawiła na moich nogach tacę ze śniadaniem Eliza położyła jakieś pudełko na skraju łóżka a Rosa i Valenta odsłoniły okna. Ukłoniły się i wyszły.
- Znakomicie, a tobie??- zapytałam z uśmiechem.
- Równie dobrze. Sam wyznaczyłem menu twojego dzisiejszego śniadania.
- A już myślałam że powierz "Sam je przygotowałem"- zachichotaliśmy.
- Mam coś dla ciebie- powiedział i podszedł do pudełka, podniósł je i podał mi - otwórz je.- powiedział z uśmiechem.
Podniosłam delikatnie wieko i zobaczyłam prześliczną sukienkę.
- Dziękuję, jest śliczna!- powiedziałam rozentuzjazmowana.
- Cieszę się że ci się podoba. Życzę smacznego. Wyjeżdżam o 14 do zobaczenia.
- Do zobaczenia!- krzyknęłam za nim.
Jestem przebrana w cudowną sukienkę i idę schodami aby pożegnać się z Leonem.
Wychodzę na pałacowy dziedziniec i podchodzę do niego. On ujmuje moją dłoń i delikatnie całuje, następnie ją puszcz i się prostuje. Kłaniam się z delikatnym uśmiechem.
- Do zobaczenia na balu- Mówi Leon.
- Do zobaczenia Leonie.- Uśmiechamy się do siebie. Żegnam się z jego rodzicami i wtedy ich karoca odjeżdża.
Wbiegam do pokoju i przebieram się w dość nietypowy jak na mnie strój.
Muszę iść poćwiczyć. Biegnę po Biankę i ją siodłam. Mm ze sobą łuk. Siadam na nią i pędzimy do lasu.
Dojeżdżamy na miejsce. Zsiadam z niej i przywiązuję lejce do dębu. Biorę łuk i strzały. Na drzewach, mam farbą narysowane tarcze. Za każdym razem trafiam bezbłędnie w sam środek tarczy.
U uśmiecham się widząc że zawsze trafiłam w środek.
Podeszłam Bianki i ją odwiązałam, następnie na nią wsiadłam i pogalopowałyśmy do stajni.
Pobiegłam do sypialni, przebrałam się w sukienkę od Leona i poszłam na obiad.
- Gdzie byłaś??- zapytała mama.
- Byłam na przejażdżce konnej, Bianka potrzebuje ruchu.
- Dobrze, bo się martwiłam, Andreas cię szukał.
- Po obiedzie z nim porozmawiam.
- Co myślisz o Leonie?? - zapytała a ja prawie zakrztusiłam się sokiem.
- Ccco??- zapytałam z niedowierzaniem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję za te miłe komentarze.
next jeżeli będą 4 komy
CUDNY ♥♥
OdpowiedzUsuńJest godzina 00:53 ale co tam głupia ja piszę komentarz :D
Rozdział jak zwykle świetny ♥♥
reakcja vilu na naszego Leośka .. Bezcenna :)
Jak tam balanga ?? Udana ?? :D
Pozdrawiam...
I czekam na next ♥
dziękuję :)
Usuńudana i to bardzo a twoja??
jeszcze 3 komy i next dzisiaj ♥♥
Nie ma za co :D
UsuńMoja impreza udana jak najbardziej :)
Super.
OdpowiedzUsuńTa historia jest nieziemska!!! Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać balu.
OdpowiedzUsuńDawaj szybko next.