piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 05 ~ Maximilian...

W poprzednim rozdziale:
Zaczęło się ściemniać więc postanowiłem wrócić do pałacu. Zjadłem kolację i się położyłem ciągle myśląc o ślicznotce imieniem Violetta.

Violetta:
Siedzę na balkonie w mojej sypialni i czekam na Andreasa. Jeszcze dwa dni do balu, już nie mogę się
doczekać. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę!- zawołałam, myślałam że to Andreas, jednak była to Lila. Ukłoniła się i podeszła do mnie.
- Witam pani- powiedziała i podała mi kremową kopertę- List od Arcyksięcia Leona Verdasa.- uśmiechnęła się, ukłoniła i wyszła.
- Dziękuję- krzyknęłam za nią. Otworzyłam kopertę, był w niej list.


Droga Violetto!
Chcę Cię poprosić o wcześniejsze przybycie do mojego zamku.
Mogłabyś przybyć dzień przed balem i zostać na parę dni?
Proszę abyś mnie wcześniej poinformowała,
 to każe przygotować odpowiednią sypialnię.
Mam nadzieję że przyjmiesz tę propozycję.
                                          arcyksiążę Leon Verdas.

Gdzie jest Andreas z tą suknią?? Muszę się przecież spakować.
- Ana- zawołałam wychodząc z pokoju. Mało brakło i zderzyłabym się z Andreasem.
- Pni oto suknia- podał mi pudełko i się ukłonił. Pobiegłam do pokoju i napisałam list do Leona że na pewno będę jutro rano.
- Maximilian!- zawołałam wychodząc na balkon.
- Tak pani- zapytał kłaniając się.
- Zanieś to do arcyksięcia Leona Verdasa.
- Tak jest.- Powiedział i złapał list, który mu rzuciłam i pobiegł po konia.
- Ana, Lila!- Zawołałam wychylając się z pokoju.
- Tak pani?- pojawiły się koło mnie i ukłoniły.
- Muszę być natychmiast spakowana, gdyż jadę do arcyksięcia. To będzie około tygodnia i bal więc do roboty. A ja idę do matki
- Tak jest pani.- odparły i zabrały się do pracy. A ja poszłam do matki.
- Matko - powiedziałam i się ukłoniłam- Potrzebuję karocy gdyż jadę do Leona.
- Ale bal jest za dwa dni- powiedziała.
- Poprosił abym jutro przyjechała.
- Dobrze jedz, tylko grzecznie- pogroziła mi palcem z uśmiechem- Andre- krzyknęła- przygotuj karocę dla Violetty- ukłonił się i odszedł, a ja wróciłam do sypialni. Kufry były już spakowane. 

Było ich trochę ale w końcu to mój przyszły mąż. Ubrałam pelerynę i zeszłam na dziedziniec. Pożegnałam się z bratem i rodzicami. Wsiadłam do karocy razem z Sisi i pojechałyśmy do La Platy. 
Eskortę wojskową miałam do granicy królestwa. Leon został powiadomiony, że będę dzisiejszego wieczoru. Jestem lekko zdenerwowana tym wszystkim. Leon jest wspaniałym człowiekiem ale mimo to boję się trochę tego wszystkiego.

 Leon:
Dostałem informację że Violetta pojawi się jeszcze dzisiejszego wieczoru więc nie mam za dużo czasu.
- Francesko idziesz?- zapytałem moją kuzynkę.
- Jestem arcyksiężną a nie twoją służącą!- krzyknęła. Jest trochę wybuchowa, ale i tak ją uwielbiam.
- No już przepraszam Fran.
-Przeprosiny przyjęte.- odparła i się zaśmiała. Wsiedliśmy na konie i pojechaliśmy do miejscowego jubilera.
- Dzień dobry.- odparliśmy wchodząc do środka. Mężczyzna zauważył tiarę Franceski i od razu się ukłonił.
- Witam, w czym mogę pomóc?- zapytał z uśmiechem.
- Potrzebujemy pierścionka zaręczynowego- odparła moja kuzynka.
- Mam coś specjalnego, momencik - powiedział i zniknął za kotarą.- Proszę- powiedział podając mi pierścionek.
- On jest śliczny! Na pewno się jej spodoba, bierzemy!- Krzyknęła rozradowana.
- Ile się należy za to cudo?- zapytałem sprzedawcę.
- To najdroższy błękitny diament ale na chwałę korony spuścimy z ceny.- odparł.

- Myślisz że spodoba się Violettcie?- zapytałem po raz kolejny.
- Tak będzie zachwycona.- odparła z uśmiechem.
- Mam do ciebie prośbę-  powiedziałem patrząc na nią- możesz zaprzyjaźnić się z Violettą?
- Mam taki zamiar więc spokojnie o nic się nie martw- poklepała mnie po ramieniu- w końcu to będzie moja rodzina.- zaśmiała się.

Violetta:
Dojeżdżamy już na miejsce, eskortują nas muszkieterowie La Platy. Zamek Verdasów jest na szczycie góry. Wygląda on naprawdę imponująco.
Nie jest tak duży jak nasz, ale jest przepiękny.
Kareta zatrzymała się, a drzwiczki otworzył mi Carl. Podszedł do mnie Leon i pomógł wyjść.
Przywitaliśmy się lekkimi ukłonami, oczywiście Leon pocałował mnie również w rękę. Za Leonem stała dziewczyna o czarnych włosach. Nie wspominał o siostrze- pomyślałam.
- Violetto to jest..- dziewczyna przerwała mu.
- Francesca Lodovica Camello arcyksiężna Rosario.- Po jej słowach ukłoniłam się a ona podeszła do mnie- nie przesadzaj- powiedziała i mnie uściskała- jestem kuzynką Leona i nienawidzę etykiety dworskiej- zaśmiałyśmy się- mów mi Fran.
- Mamy coś wspólnego, bo również jej nie lubię. A mi mów Viola.
- Coś mi mówi, że się polubicie- odparł Leon ze śmiechem.
- Już to zrobiłyśmy- odparłyśmy równocześnie i wybuchłyśmy śmiechem.

- Podoba się?- zapytał Leon pokazując mi moją obecną sypialnię
- Bardzo, jest wspaniała- powiedziałam. Obok nas pojawiła się Tola z Sisi na rękach. Ukłoniła się i podała ją mi.
- O 19 jest kolacja. Przyjdę po ciebie.- odpowiedział Leon i pocałował mój policzek, następnie odszedł.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W rozdziale 6 będzie bal
6 komentarzy i będzie rozdział 6
Dziękuję za miłe komentarze, cieszę się, że jesteście ze mną
pozdrawiam:)

7 komentarzy:

  1. Boooooooooooooooski ♥♥♥♥
    Jestem zachwycona :D
    Leoś taki kochany ..Szykuje już zaręczyny ♥♥ Kocham go ♥♥
    No i wyjaśniła sie sprawa z Fran :) To jego kuzynka :D Nie poderwie go więc jestem spokojna :D
    Nie mogę się doczekać next :D
    Pozdrawiam...
    I życzę dużo weny ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Aaaaaaa już wkrótce bal....
    Nie mogę się doczekać. Czekam na next. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudeńko.... <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Superrrrrrr.
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski o królowo! :D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy